Wiadomo, że każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Ale czy „trzęsąc się” ciągle nad dzieckiem nie wyrządza mu się krzywdy?
Jestem mamą dwóch dziewczynek. Starsza w tym roku skończy 5 lat, a młodsza już niedługo roczek. Staram się wychowywać je tak „normalnie” w całym tego słowa znaczeniu. Może na początku bywałam nadopiekuńcza w stosunku do starszej córeczki, gdyż urodziła się jako wcześniak i wiadomo pierwsze dziecko chciałam ochronić przed złem całego świata. Ale to było tylko na początku.
W miarę upływu czasu, jak córeczka rosła, pozwalałam jej na coraz więcej rzeczy. Moje dziecko chętnie pomagało mi w drobnych pracach domowych, szczególnie w kuchni. Wiadomo, że wszystko robiła pod opieką, więc byłam w stanie zareagować w razie jakiegoś niebezpieczeństwa. W przypadku młodszej córki jest już zupełnie inaczej od samego początku. Mam już pewne doświadczenie w wychowywaniu dzieci, więc wiem na co mogę pozwolić w danym czasie. Młodsza córeczka szybciej się rozwija, gdyż jest stymulowana obecnością starszej siostry. Gdy jeszcze nie raczkowała kładłam ją często na dywanie gdy bawiłam się ze starszą córką. Dzięki temu starsza córka uczyła się jak się bawić, żeby nie zrobić małej krzywdy, a młodsza obserwując siostrę rozwijała i doskonaliła swoje umiejętności.
Często można usłyszeć od mamy czy babci słowa: „nie biegaj bo się przewrócisz” , „nie ruszaj bo się uderzysz”, „zostaw, bo się pobrudzisz” itp. Z moich obserwacji wynika, że bardzo często w ten sposób zachowują się mamy, które były jedynaczkami i pewnie wobec których rodzice byli nadopiekuńczy. Ale zastanówmy się czy warto przesadnie chronić dziecko? Czy jedno kichnięcie, to już powód żeby jechać z dzieckiem do lekarza? Czy plama na ubraniu zrujnuje dziecku życie? Wydaje mi się że nie. Zdrowe podejście do życia i bezpieczeństwa to podstawa, przecież dziecko też musi nauczyć się samodzielności, żeby radzić sobie w przedszkolu, szkole i w późniejszym życiu.
Wychowując dziecko starajmy się zachować zdrowy rozsądek, gdyż nadmierna opiekuńczość ogranicza prawidłowy rozwój emocjonalny społeczny dziecka. Nie uczmy dziecka tego, że najlepiej jest zawsze wygrywać, uczmy, że porażka to nie koniec świata (gramy z córką w gry planszowe, ale tak uczciwie, bez dawania jej forów, żeby nauczyła się, że czasami człowiek przegrywa, a nie tylko odnosi sukcesy). Nikt nie jest doskonały i każdy z nas popełnia w życiu błędy, ale jak mówi przysłowie „człowiek uczy się na błędach”.