Chciałabym podzielić się swoimi doświadczeniami z porodu. 05 października 2012 roku zostałam po raz drugi mamą - urodziłam synka – Boryska. Podczas drugiego porodu zdecydowałam się na wykupienie usługi prywatnej położnej. Sama długo zastanawiałam się czy warto. Teraz jestem już po “wszystkim” i chcę się z wami podzielić swoimi emocjami i przeżyciami z sali porodowej, a także doradzić, że naprawdę warto!
Niespełna półtora roku temu rodziłam córeczkę – Nikolkę. Poród trwał 28h. Odmówiono mi znieczulenia zzo. Odmówiono mi także oksytocyny. Moim towarzyszem podczas tak długiego i bolesnego porodu był mąż. Położna zaglądała co 1-1.5h . Czuliśmy się tam opuszczeni i samotni, pomimo tego że przecież byliśmy w szpitalu i to nie byle jakim, bo jednym z lepszych w mojej okolicy! Na szczęście córeczka przyszła w końcu na świat po długich męczarniach. Niestety przebieg porodu wywołał u mnie lekką depresję poporodową, wycieńczenie organizmu i niechęć do kolejnej ciąży...
Kiedy córeczka skończyła 6 m-cy okazało się, że jestem ponownie w ciąży. Wpadłam w panikę. Byłam tak bardzo przerażona, że wspólnie z mężem zastanowiliśmy się kogo i czego nam brakowało podczas pierwszego porodu. Zgodziliśmy się oboje, że położnej i znieczulenia zzo. Od tego zaczęliśmy poszukiwania szpitala. Po około tygodniu znaleźliśmy położną z polecenia rodziny. Powiem Wam, że już sama rozmowa z nią przy kawie mnie uspokoiła.
Umówiliśmy się na wspólną “wycieczkę” po szpitalu gdzie moja położna pracuje, a który jest on oddalony o 60 km od miejsca naszego zamieszkania. Również szpital wywarł na nas pozytywne wrażenie. Co więcej położna obiecała, że podczas porodu lekarz anestezjolog na pewno spróbuje podać znieczulenie. Oczywiście wiąże się to z kosztami, ale po wcześniejszych przeżyciach, bez chwili wahania zdecydowaliśmy się wykupić usługę szpitala. Koszt indywidualnej opieki położnej w naszym przypadku to 800 zł. Dzięki temu poczułam się bezpieczna, a moja ciąża przebiegała spokojnie i bez nerwów aż do rozwiązania.
W ostatnim tygodniu położna mile mnie zaskoczyła. Sama dzwoniła i pytała o moje samopoczucie. Na 4 dni przed terminem porodu zgłosiłam nieregularne, lecz bolesne skurcze brzucha. Zostałam poproszona o wizytę w szpitalu nazajutrz rano. To miała być profilaktyczna wizyta. Okazało się, że przyjechałam z 6 cm rozwarciem.
Po badaniu odbyła się bardzo przyjemna rozmowa o sposobach wspomagania mojego porodu (oksytocyna, zzo, wanna, itp.). Pytano, które metody akceptuje, a których sobie nie życzę. Zgodziłam się na oksytocynę, dzięki temu po około 2h rozwarcie sięgnęło 8 cm. W ciągu owych 2h wybieraliśmy z mężem imię dla synka, a skurcze łagodziłam tańcem przy rytmicznej muzyce. Kiedy skurcze zrobiły się nie do zniesienia, poprosiłam o znieczulenie.
Pani anestezjolog tylko czekała na mój sygnał. Poświęciła mi chwilę uwagi i bez problemu wykonała znieczulenie zzo. Zrobiła to czego przy pierwszym porodzie mi odmówiono, tłumacząc się “że się nie da”. Od momentu podania znieczulenia w ciągu godziny przyszły skurcze parte. Chwilę potem mój synek był już z nami. Jego tata odciął mu pępowinę. Byliśmy szczęśliwi, pełni sił i optymizmu. Zupełnie inaczej niż przy pierwszym porodzie.
Dzięki pomocy położnej, osoby którą mogłam poznać przed porodem, która nie była nam obca, poród synka był pięknym doświadczeniem, dlatego z całego serca polecam przyszłym mamom taką indywidualną opiekę. Naprawdę warto!