W czasie ciąży wiele czytałam o porodzie i o problemach z nim związanych. Dużo czasu zajmowało mi wyszukiwanie ciekawych historii związanych z ciążą, ponieważ chciałam być przygotowana jak najlepiej do porodu i pierwszych dni z moim maluszkiem. Myślałam, że wiem wszystko i jestem przygotowana na każdą ewentualność. Uważałam, że przecież nie ja pierwsza rodzę i nie ostatnia. Mówiłam sobie jadąc na porodówkę, że co ma być to będzie. Przetrwam każdy ból, aby tylko dziecko było zdrowe.
Trochę się jednak myliłam. Nie wszystko wiedziałam i nie spodziewałam się, że trafię do szpitala z powrotem po dwóch dniach od jego opuszczenia.
Może zacznę od początku. Moja ciąża przebiegała książkowo. Ja czułam się bardzo dobrze do samego końca.
Przytyłam tylko 6 kg, a synek urodził się 4 dni po terminie. Poród trwał 2,5 godzinki, a synek ważył 4,300. Wody płodowe musiał mi przebijać lekarz i były zielone. Wszystko niby przebiegło sprawnie i szybko. Synek zdrowy, rodzice zadowoleni i najszczęśliwsi na świecie. Po 5 dniach wypisano nas do domu z synkiem. Cały pięciodniowy pobyt w szpitalu od narodzin synka był dla mnie męcząc, ale myślałam, że tak po prostu jest po porodzie.
W czasie tych kilku dni oddałam mocz tylko dwa razy i to na siłę kilka kropelek. W dniu wypisu poszłam do
pielęgniarki i spytałam czy to normalne, bo nie oddawałam moczu kilkanaście godzin, a ona rzekła, że
to normalne po porodzie. Brzuch miałam nadęty i z bólem obracałam się na drugi bok, ale wypisali nas do domu.
Na drugi dzień w domu odwiedziła nas położna, która stwierdziła , że z moim brzuchem coś jest nie tak. Podejrzewała jednak, że to macica się nie odkształca. Ja jednak dalej nie oddawałam moczu. Umówiła mnie na wizytę do ginekologa, która stwierdziła, że mam dużą ilość płynu w pęcherzu i natychmiast wezwała pogotowie, które zabrało mnie do szpitala na oddział ginekologiczny.
Czasu, w którym czekałam na pogotowie nie zapomnę do końca życia. Myślałam wtedy o moim synku, który został
w domu i którego nie mogłam wtedy przytulić. W szpitalu ściągnęli mi 2 litry płynu z pęcherza i o mało nie wdało się zakażenie pęcherza moczowego. Przeleżałam tam siedem dni. Przez ten czas podawali mi co chwilę inne leki i cewnikowali. Nie potrafili stwierdzić co mi dolega. Pierwszy raz spotkali się z takim przypadkiem, a ja psychicznie czułąm się z każdym dniem gorzej. Z jednej strony chciałam, aby mnie wyleczyli, a z drugiej być już ze swoim synkiem. Rozłąka z synkiem kosztowała mnie wiele łez i nieprzespanych nocy.
Po 7 dniach byłam już bardzo przygnębiona i zdołowana nie wspominając o tęsknocie za moim maleństwem, na którego czekałam tyle miesięcy postanowiłam, że muszę wyjść z tego szpitala, bo ta bezradność mnie wykończy.
Wypiłam 3 litry wody i zaczęłam chodzić po schodach, mimo że byłam osłabiona po porodzie. Co 5 minut chodziłam do ubikacji i gdy kilka godzin od wypicia tej wody oddałam mocz byłam wniebowzięta. W czasie godziny wysiusiałam się jeszcze 18 razy. A potem stwierdziłam, że wypisuję się na własne żądanie. Nie obchodziło mnie co sądzą o tym lekarze wiedziałam, że muszę wracać do mojego synka. W wypisie stwierdzono zator na pęcherzu.
Chciałam Wam przybliżyć moją historię i uczulić na pewne sytuacje, których możemy się nie spodziewać.
Zwracajcie na wszystko uwagę. Ja myślałam, że wiem wszystko o problemach jakie mogą mnie spotkać po porodzie.
Nie zgłosiłam lekarzowi, że nie oddaję moczu, bo uznałam to za naturalne po porodzie. Warto zawsze pytać, gdy
coś nas zastanawia czy po prostu jest nam nieznane. Najważniejsze jest zawsze nasze zdrowie.
&