Wbrew powszechnej opinii wesz głowowa nie jest problemem dotyczącym wyłącznie dzieci. Pasożyt ten nie wybiera wyłącznie brudnych, niechlujnych włosów, lecz może zaatakować również czystą, zadbaną głowę.
Wesz głowowa jest pasożytem koloru zazwyczaj szarego. Dorosły osobnik osiąga długość od 2 do 4 mm. Pasożyt ten nie potrafi skakać ani latać, ale może pełzać po włosach pokonując 30 cm w jedyne 60 sekund! Udaje mu się to dzięki chwytnikom, w które jest wyposażony. Żeński osobnik może złożyć do 10 jaj dziennie. Gnidy są składane i umieszczane na włosach, bezpośrednio przy skórze głowy. Idealne warunki wesz znajdzie na skroniach, na karku i za uszami. Jaja są koloru brązowawego i czasem można je pomylić z łupieżem.
Niepokojące objawy to silny świąd w okolicach skroni, uszu i karku. Czesząc włosy czasem można dostrzec na szczotce dorosłego osobnika. W bardzo oświetlonych pomieszczeniach przy użyciu lusterka możemy dostrzec mały, błyszczący punkcik - to gnida!
Wszawicą głowową możemy zarazić się poprzez bezpośredni kontakt z głową chorego, a także poprzez kontakt z rzeczami, które do niego należą. Niewskazane jest korzystanie z tej samej szczotki do włosów, gumek, spinek, ubrań, pościeli. Istnieje ryzyko, że w rzeczach tych może się bytować dorosły osobnik, który przez przypadek może znaleźć się na naszej głowie.
Wszawicą najłatwiej zarazić się w dużych skupiskach ludzi takich jak przedszkole, szkoła, szpital, czy tramwaj.
Powinniśmy bezwzględnie przestrzegać zasad higieny i nie korzystać z rzeczy osób, których nie znamy. Po powrocie z miejsca, które jest potencjalnym źródłem zarażenia, należy sprawdzić głowę. Można również profilaktycznie przed pójściem, np. do szpitala umyć włosy w specjalnym szamponie, który zmniejszy ryzyko zarażenia.
Wszawicą głowową zaraziłam się w szpitalu w 34. tygodniu ciąży. Leżałam wówczas przez 3 dni na obserwacji na Oddziale Patologii Ciąży. Po powrocie do domu strasznie swędziała mnie skóra głowy. Myślałam, że może szampon, którym myję głowę zawiera zbyt dużo środków chemicznych i postanowiłam go zmienić. Kupiłam sobie specjalny szampon hipoalergiczny, ale niestety nie poskutkował. Myłam głowę niemal codziennie, ale świąd nie ustawał.
Gdy urodziłam synka, mąż w pewne niedzielne popołudnie zauważył, że coś mi się świeci we włosach. Po chwili stwierdził: "Kochanie, Ty masz gnidy we włosach. Masz wszy!". Strasznie się przeraziłam. Do głowy by mi nie przyszło, że mogę mieć to paskudztwo! Myślałam, że ten problem dotyczy tylko bezdomnych i nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.
W ciąży byłam za bardzo skupiona na dzidziusiu i moim prawie 1,5 rocznym starszaku, by zauważyć jakieś inne niepokojące objawy. Byłam przerażona faktem, że przez tyle czasu nosiłam na sobie te małe "robaczki". Na szczęście jakimś cudem nie zaraziłam ani męża ani dzieci. Mąż natychmiastowo kupił mi szampon leczniczy, który niestety uśmiercił tylko dorosłe osobniki. Problem powrócił po kilku dniach. Mam bardzo długie włosy (do pasa) i myślałam, że będę musiała je ściąć. Wertowałam Internet w poszukiwaniu złotego środka i takowy znalazłam! Kupiliśmy preparat w sprayu i przez 3 godziny wyczesywaliśmy w łazience gnidy. Wyprałam pościel, koce, ubrania. W ten sposób udało mi się pożegnać niechcianych lokatorów.
Pamiętajcie, że wszawica może dotknąć każdego i nie ma się czego wstydzić. Przecież "nic co ludzkie nie jest nam obce".