Przygotowywanie się do pojawienia się nowego członka rodziny było dla mnie czymś naturalnym. Nagle cały mój świat zaczął się kręcić wokół maleństwa, od czytania artykułów i książek poświęconych tematyce dzieci, przez kompletowanie wyprawki, urządzanie kącika dla dziecka po badania i wizyty lekarskie. Mój mąż równie mocno jak ja cieszył się z tego, że jestem w ciąży i będziemy mieli wymarzone dziecko, ale trochę gorzej było z wyciągnięciem go w przygotowania.
Wkraczając w każdy nowy tydzień ciąży czytałam nam, co dzieje się akuratnie u naszego maluszka w brzuszku. Męża tak samo zainteresowało co się teraz rozwija u dziecka, ile może juz mierzyć i ważyć oraz jakie umiejętności już zaczyna doskonalić
Taka wspólna wizyta to wspaniałe przeżycie. Mogliśmy razem patrzeć na obraz dziecka na usg. Pani doktor wszystko nam tłumaczyła, mierzyła dziecko. Wszystkie wizyty były równie ważne, ale chyba najbardziej zapadnie nam w pamięć pierwsza – jak potwierdziła się ciąża i zobaczyliśmy to malutkie serduszko oraz wizyta na której dowiedzieliśmy się płci dziecka i już późniejsze ktg, podczas którego mogliśmy słuchać bicia naszego serduszka,
Jest to chyba ciężki temat dla większości mężczyzn, ale mimo to starałam się, aby i w tym aspekcie przyszły tatuś brał udział. Ubranka i kosmetyki pozostały na mojej głowie, ale przy wyborze wózka i fotelika samochodowego mąż mógł się wykazać, poczytał opinie, pooglądał testy bezpieczeństwa fotelików i wybrał odpowiedni.
Tutaj na początku działaliśmy wspólnie, a później tatuś miał większe pole do popisu. Wybraliśmy odpowiednie rozstawienie mebli, żeby było wygodnie i aby maluszek był jak najbliżej nas. Najbardziej męskim zajęciem było skręcanie łóżeczka oraz przemeblowanie pokoju.
Jeszcze jak byłam w ciąży mąż uprzedził pracodawcę, że jak przyjdzie na świat nasze maleństwo wybierze się na dłuższy urlop. Dzięki temu byłam spokojna, że będzie z nami w tych pierwszych dniach, a nawet tygodniach. Ustaliliśmy mniej więcej jaki będzie nasz podział obowiązków. W domu razem zajmowaliśmy się dzieckiem, na zmianę go przebieraliśmy, razem kąpaliśmy, a sprawy urzędowe zostały już tylko na głowie męża.
Takim ostatnim etapem przed pojawieniem się maleństwa był dla nas poród rodzinny. Mąż był ze mną, starał się dodawać otuchy i co najważniejsze po prostu był z nami. Widział maleństwo od pierwszych chwil jego życia, przeciął pępowinę i od początku miał okazję zajmować się dzieckiem.
Drogie mamusie, a jak było u Was? Czy tatusiowie od początku angażowali się w przygotowania do pojawienia się dziecka? Czy również musiałyście ich trochę do tego zachęcić ?