Moja ciąża przebiegła właściwie książkowo, dolegliwości o słabym nasileniu, mieszczące się w granicach normy, generalnie nie miałam powodów do narzekań. Przez jakiś czas w ciąży byłyśmy dwie, ja i moja siostra (żeby żadna nie czuła się samotna), ale wracając do tematu poważnego. Niespełna miesiąc temu zostałam mamą, siostra czeka do lutego, może nawet marca. Do napisania tej porady skłonił mnie problem, z którym przyszła do mnie jakieś 3 tygodnie temu.
„Brzuch mnie swędzi” – usłyszałam. Popatrzyłam na nią zdziwiona, przecież to normalne, że swędzi, skóra się rozciąga, w organizmie zachodzi szereg reakcji chemicznych, hormonalnych i innych, ma prawo swędzieć. Wyjaśniłam jej, że przecież chuda jak patyk przed ciążą była, idealnie napiętą skórą miała powleczone swoje idealne ciało, teraz nagle, ta jej idealnie wymierzona, skrojona na miarę skóra rozciąga się znacząco. Orzekłam, że brzuch swędział nawet mnie – nieco mniej łagodnie potraktowaną przez Matkę Naturę. Poleciłam oliwkę wklepywaną w najlepiej mokrą skórę, krem dla kobiet w ciąży lub oliwę z oliwek.
Wróciła po kilkunastu dniach. „Żadna metoda nie pomaga, w dodatku swędzi mnie całe ciało”
Zaświeciła mi się w głowie lampka. Osadzona zawodowo w środowisku medycznym, chcąc – nie chcąc różne fakty umiem kojarzyć. Najspokojniej jak umiałam, mimo że byłam przerażona, poleciłam jej, by jak najszybciej udała się do swojego lekarza ginekologa, opowiedziała mu o swoich objawach i poprosiła o skierowanie na odpowiednie badania. Podejrzewałam cholestazę.
Niestety, musiałam jej również powiedzieć o czym pomyślałam i co podejrzewam na podstawie jej odczuć i objawów. Niestety, bo w związku z tą wiedzą, nie miała odtąd łatwego życia. 99% jej otoczenia, stało się nagle za sprawą wujka Google specjalistami od diagnostyki laboratoryjnej i co rusz, raczyli ją coraz to nowszymi ciekawostkami, straszyli szpitalem, konsekwencjami i całą masą czarnych scenariuszy.
Co powoduje, że ludzie tak się zachowują? Jestem idealistką – optymistką, dlatego wierzę, że nie robią tego z rozmysłem, że to tylko wynik ich braku umiejętności radzenia sobie w sytuacjach stresowych, że „mądrzą” się z troski, źle pojętej, zupełnie bezmyślnej, ale jednak nie złośliwie. Tylko dlaczego chory na tym cierpi? Czy nie ma on wystarczająco dużo stresu i nerwów spowodowanych samym podejrzeniem czy też diagnozą choroby? Czy nie powinien oczekiwać od najbliższych wsparcia, otuchy, pomocy, bezpieczeństwa i siły? Dlaczego zatem najczęściej dostaje krwawe historie wyssane z palca, bo ludzie nie umiejąc milczeć, mówią co im ślina na język przyniesie? Tego nie wiem!
Niemniej apeluję do MAM, bądźcie wsparciem, otuchą, pomocą. Nie opowiadajcie chorym, przerażonym bliskim, ciężarnym z podejrzeniem problemów, co złego ich czeka, jaka tragedia, choćbyście chciały jak najlepiej. Straszy się ona sama wystarczająco, nikt nie musi dokładać!
Z tego wszystkiego, z ciągłego słuchania, że ma się pakować do szpitala, przygotowywać na najgorsze i całej reszty dziwnych wykładów, siostra musiała na kilka dni wprowadzić się do mnie, bo chciała biedaczka załamania nerwowego dostać.
Przyznała, że pierwszy raz słyszy w ogóle o czymś takim, jak cholestaza, w dodatku nie tylko ona, jej koleżanki mamy, również nigdy o tej przedziwnej chorobie nie słyszały. Poprosiła mnie zatem o kilka słów wyjaśnień „ po ludzku”
Cholestaza, a właściwie WCC, czyli wewnątrzwątrobowa cholestaza ciężarnych, jest chorobą powodującą powstawanie zastojów żółci w wątrobie przyszłej mamy (prawidłowo żółć ta powinna być odpowiednio odprowadzania), a co za tym idzie, niesie wiele poważnych konsekwencji.
Nie wiadomo dokładnie sąd się bierze, wiadomo że spory wpływ na jej wystąpienie ma genetyka (bywa dziedziczna), tryb życia i dieta (nawyki żywieniowe i sposób spożywania pokarmów), przede wszystkim zaś, jest odpowiedzią organizmu na zwiększenie stężenia estrogenów i progesteronu, które ma miejsce w czasie ciąży (reakcja podobna do alergii na hormony). Cholestaza powoduje zaburzenia w funkcjonowaniu wątroby, a więc upośledza jej czynność, zwiększa stężenie kwasów żółciowych we krwi, co niesie za sobą spore ryzyko zarówno dla niej, jak i dla dziecka.
Stwierdzona cholestaza (diagnozuje się ją na podstawie wyników badań krwi) wymaga bezwzględnego leżenia w szpitalu, tylko tam można na bieżąco monitorować stan ciężarnej i dziecka, wspomagać pracę wątroby i szybko reagować w razie kłopotów. Cholestaza jest niebezpieczna, może prowadzić do przedwczesnego porodu, krwotoków czy nawet śmierci płodu. Na szczęście pod stałą kontrolą lekarską zazwyczaj udaje się donosić ciążę i urodzić zdrowe dziecko.
To dlatego tak ważne jest, by przyszła mama nie bagatelizowała objawów.
Pierwszym z nich i chyba najbardziej rozpoznawalnym jest dokuczliwy świąd skóry całego ciała. Utrata apetytu, mdłości i wymioty, to objawy towarzyszące, aczkolwiek mało swoiste, więc łatwo przypisać je odmiennemu stanowi. Warto pamiętać, że jeśli uczucie swędzenia skóry obejmuje dłonie, stopy, twarz, należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem ginekologiem, nawet jeśli inne objawy nie dołączają. Zdarza się, że wraz z rozwojem choroby, dochodzi u ciężarnej do żółtaczki.
Leczenie szpitalne ma na celu blokowanie reakcji alergicznych (za pomocą leków przeciwhistaminowych), uzupełnianie wit. K, mające na celu profilaktykę przeciwkrwotoczną, zapewnienie ciężarnej spokoju i odpoczynku oraz odpowiedniej diety. To jednak nie wszystko, w warunkach szpitalnych możliwa jest całodzienna ochrona płodu i ocena jego stanu, przy pomocy odpowiednich badań.
Cholestaza jest chorobą niezmiernie poważną i obarczoną wielkim ryzykiem, niestety jedną z najczęstszych chorób wątroby u kobiet w ciąży. Myślę, że warto wiedzieć co powinno zaniepokoić w tym szczególnym czasie, by jak najszybciej móc działać w kierunku ochrony siebie i dziecka. Rokowania przy hospitalizacji są dobre, dlatego mimo wszystko nie należy bać się szpitala i powiadamiania lekarza.
Siostra wróciła z wynikami, to nie cholestaza! To reakcja jej idealnie naciągniętej skóry na rozciąganie. Całe szczęście, ale co w tym czasie przeżyła – nikt jej nie odbierze. Wróciła spokojnie do swojego domu.
W tym miejscu mam konkluzję: trzeba zachować umiar i rozsądek, nie wpadać w panikę, nie siać czarnych scenariuszy, nie płakać w poduszkę. Nerwy i stres mogą tylko zaszkodzić rozwijającemu się dziecku, ale także mamie.
Należy uważnie się obserwować, wiedzieć kiedy szukać pomocy i nie bać się jej szukać, ale wiedzieć, że ciąża jest czasem szczególnym, czasem w którym wiele naturalnych reakcji staje się nagle obarczonych dyskomfortem, zatem nie wszystko, co wygląda na chorobę musi nią być. Sprawdzać należy każde wątpliwości, ale bez histerii i paniki.
Ciąż bezproblemowych i bezstresowych, a na pewno bez cholestazy życzę wszystkim czytającym tę poradę przyszłym mamom!