Jestem szczęśliwą mamą dwóch córek, ślicznych, mądrych i kochanych. Dziewczynki odchowaliśmy i postanowiliśmy, że postaramy się o kolejnego potomka. Patrząc na to, że z poprzednimi ciążami nie miałam kłopotów, zarówno z zajściem, jak i donoszeniem nie spodziewałam się żadnych kłopotów. A jednak bardzo się przeliczyłam…
Gdy zobaczyłam upragnione dwie kreseczki na teście nie muszę mówić jak bardzo się ucieszyłam. Moja radość jednak szybko zgasła gdy zobaczyłam minę lekarza podczas USG, patrzył w monitor, mierzył, sprawdzał… Nie było temu końca
No i się zaczęło coś co człowiekowi zostaje w pamięci na zawsze. Najpierw lekarz dał mi nadzieję, że poczekamy jeszcze dwa tygodnie, zobaczymy, może serduszko będzie wtedy bić… Najpierw nie przeraziłam się tym zbytnio, z młodszą córką było podobnie, więc trzymałam się nadziei, że teraz też tak musi być…
Wróciłam za dwa tygodnie. Niestety serduszko nie było, potrzebny pobyt w szpitalu i łyżeczkowanie. Załamałam się, nie docierało to do mnie. Ale jak lekarz kazał tak pojechałam, zabieg przeprowadzono w narkozie, kazano mi za trzy tygodnie odebrać wynik badania histopatologicznego. Były to straszne trzy tygodnie. Tak naprawdę nie wiadomo było dlaczego ciąża przestała się rozwijać. Dodatkowo musiał robić co kilka dni badanie beta Hcg, dla sprawdzenia czy poziom hormonów ciążowych spada. Gdyby rósł miałam się zgłosić do lekarza. Na szczęście spadał.
Z wynikiem byłam u lekarza. Tam okazało się, że to zaśniad groniasty. Lekarz wytłumaczył mi, że do jego powstania dochodzi w wyniku zapłodnienia niepełnym materiałem genetycznym. Zaśniad jest klasyfikowany jako poronienie niedokonane. Bardzo rzadko rodzą się dzieci z takiego zapłodnienia, a jeżeli się urodzą to mają dużo wad rozwojowych i nie żyją długo.
Człowiek, słysząc takie rzeczy, od razu myśli sobie o najgorszym, ale bardzo dokładna rozmowa z lekarzem i badanie USG pozwoliły mi trochę się uspokoić. Teraz, ponad rok po tych wydarzeniach znów jestem w ciąży i za kilka miesięcy zostanę znowu mamą, choroba nie przeszkodziła mi w dążeniu do rodzicielstwa. Warto walczyć o swoją rodzinę.