Wszystko zaczęło się dość prozaicznie. Postanowiliśmy z mężem odświeżyć kolor ścian w kuchni, więc zabraliśmy się do malowania. Nie było to łatwe, bo młodszy synek był strasznie marudny. Trudno było go zainteresować czymkolwiek, a na dodatek stracił apetyt. Uznałam to za objaw ząbkowania, bo mały wszystko do buzi wkładał i gryzł. Popołudniem zrobił kupkę i zaczęłam do przebierać. Moją uwagę przykuły dwie białe kulki (naprawdę spore). Początkowo myślałam, że to niestrawione ziemniaki, jednak gdy się im przyjrzałam to dostrzegłam, że "to coś" ma szyjkę i jakby przyssawkę. Zamarłam...
Założyłam małemu świeżą pieluchę i od razu pojechałam do lekarza z tymi okazami. Tam dokładnie opowiedziałam lekarce całą sytuację, pokazałam robaki (wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to jest), a ona ze spokojem powiedziała, że to owsiki.
Na koniec wizyty lekarka zażartowała, że to są samiczki i dlatego są takie duże. Gdy tylko wróciłam do domu pozbierałam całą naszą bieliznę i wyprałam w 90 stopniach. Natychmiast założyłam świeża pościel, a starą także wyprałam w 90 stopniach.
Owsicę to choroba przedszkolaków. Wiadomo, że tam czasem można przeoczyć, że dziecko po wyjściu z toalety nie umyło rąk, a mój starszy syn ma kontakt z przedszkolakami. Do tego często bawi się wspólnie z innymi dziećmi w piaskownicy.
Owsicę wykrywa się poprzez badanie kału na obecność jaj pasożytów. Badanie takie powtarza się kilka razy w czasie leczenia, a potem co pewien czas profilaktycznie.
Dostaliśmy syrop, który stosowaliśmy w dwóch dawkach w odstępie dwutygodniowym. Pora dnia jego podania nie ma znaczenia. W czasie leczenie i po jego zakończeniu wykonaliśmy badania, na szczęście wynik wyszedł ujemny. Za kilka tygodni powtórzymy badanie profilaktycznie.
Jedynym niezawodnym sposobem pozbycia się owsików jest nasza konsekwencja w działaniu. Bez niej nie osiągniemy żadnych efektów. Czy któraś z Was miała problem z owsikami?