Gdy byłam w ciąży, dużo czytałam o tym, jak wychowywać od pierwszego miesiąca swojego synka. Co robić, a czego nie robić i wiecie co? Tak naprawdę po porodzie, kiedy już wróciliśmy szczęśliwi do domu okazało się, że mój Gabryś nie czytał rad z Internetu i wszystko "robi" po swojemu.
Tak naprawdę pierwszy miesiąc to było wypracowanie naszego, wspólnego rytuału. Na początku nie było lekko, dlatego chciałam się podzielić tym tematem, żeby zainspirować inne mamy do poszukiwania wraz ze swoimi maluchami swojej codzienności.
Pamiętam jak dziś nasz pierwszy miesiąc i budzenie syna na nocne karmienie. Cóż, były to noce, kiedy ja się wkurzałam, mój partner się wkurzał i mój mały śpioch reagował nerwowo na budzenie. Co się okazało? Że on zjada na tyle dużo w ciągu dnia, że nie chce po prostu na siłę jeść w nocy. I po co rady, że trzeba karmić co 3-4 h, choćby nie wiem co. Przestałam karmić malucha w nocy i nic się nie stało. Mały pięknie przesypia noc od ostatniego karmienia o 22 do 5/6 rano, jest szczęśliwy, wyspany i pięknie przybiera na wadze.
Rada ode mnie: słuchajcie tez swoich dzieci, a nie tylko tego, co mówią inni, że powinniście robić.
Jak wspomniałam wyżej, ze spaniem u nas nie było problemów, przynajmniej w nocy. W ciągu dnia już było gorzej, bo widziałam, że mały był rozdrażniony, pocierał oczka, ale nie chciał zasnąć. Z jedzeniem też był mały problem, małe ilości co godzinę/dwie, a to mocno rozregulowywało mój czas. Postanowiłam spróbować ustalić nam plan dnia. Zaczęłam od lekkiego przeciągania malucha z jedzeniem, to 10 minut dłużej, za kilka dni 15 itd. Po ok. 2 tygodniach pięknie zjadał 120 ml. co 3h, czyli tak, jak powinien jeść modyfikowane.
A co ze snem? Nam pomógł bujaczek, naszym rytuałem stało się usypianie 3 razy dziennie w bujaczku (są to drzemki od 30 do 60 minut). Bujaczek pozwolił mi mieć trochę czasu na obowiązki domowe i bardzo polecam taki sprzęt.
Kolejny rytuał to spacerki. Codziennie przynajmniej 30 minut, gdy pada deszcz to ubieram małego ciepło i sadzam go przy oknie balkonowym. Uczymy dzięki temu organizm Gabrysia radzenia sobie w różnych warunkach atmosferycznych, a mały po dawce świeżego powietrza ma naprawdę lepszy humor, mniej marudzi i jest spokojniejszy. Czas po spacerze, kiedy syn ładnie bawi się sam ze sobą to idealny czas dla mnie.
Mamy jeszcze klika innych rytuałów, jak czytanie wieczorem książki, co pewnie bardziej zaplusuje w przyszłości. Inny to wieczorna kąpiel, z którą na początku też był mały zgrzyt. Gdy syn tylko dotknął wody to od razu płakał. Pomogło wprowadzenie kąpieli o danej porze (nie zawsze się tak da, ale staramy się mniej więcej trzymać tego, że kąpiel jest wieczorem), delikatne głaskanie przed samym włożeniem zamoczoną gąbką i mówienie, co właśnie robimy. Teraz Gabryś nie chce wychodzić z wanienki.
"Bąbel ma 1 miesiąc, co ja będę do niego mówić jak nic nie rozumie". Nic bardziej mylnego, ja zawsze opowiadam synkowi, co robimy: "a teraz zmieniamy pampersa, wkładamy w body jedna nóżkę, drugą nóżkę itp." Mam porównanie z chrześniakiem, który teraz, gdy ma ponad rok przy przewijaniu ucieka na wszystkie strony, no i bałagani przy tym niemiłosiernie. Mój syn, wie od małego, że przebieramy pieluszkę i musi te kilka minut wytrzymać bez zabawy. Mówcie, opowiadajcie, relacjonujcie, ta mała głowa wyłapie więcej niż wam się wydaje :)
Wiele mam opowiadało mi się, że najważniejsze było dla nich wypracowanie wieczornej rutyny. To pomogło im w przesypianiu nocy i spokojnym dniu. Tutaj z moich rad mogę podpowiedzieć, że od początku uczyłam, że noc to ciemność, dzień to światło. Czyli wieczorem wygaszałam zbędne światło, a właśnie w dzień odsłaniałam rolety, żeby w domu było jak najwięcej naturalnego światła.
Po upadku z łóżka córki mojej koleżanki postanowiłam też od małego uczyć syna spania w łóżeczku. Dla swojego komfortu zakupiłam monitor oddechu (swoją drogą, super sprzęt) i po karmieniu o 22:00 mały śmigał do swojego łóżeczka (które jest oczywiście blisko nas) no i tak jest do dziś. Syn uwielbia swoje łóżeczko, nawet często bawi się w nim w ciągu dnia, co pozwala na chwilę spokoju od biegania za nim.
Dla nas wieczorna rutyna jest też ważna ze względu na tatę. Tata wraca z pracy i tak naprawdę ma mniej czasu na budowanie więzi. Dlatego z kąpielą czekamy na niego, a on chętnie pomaga, trzymając główkę, pokazując jak kaczuszka do wody piszczy, czy po prostu, mówiąc do synka, że kąpiel to super sprawa. Też ze względu na tatę, usypiamy małego miedzy 19:00, a 20:00 (z przerwą na karmienie o 22:00). W końcu potrzebna jest im chociaż godzinka po powrocie z pracy na zabawę, śmianie się i opowiadanie, co tatuś dziś robił. Przy okazji jest to dobry czas dla mnie, mogę wziąć prysznic, nałożyć maseczkę czy w spokoju zjeść kolację.
Kiedy mały już śpi, zaczyna się nasz czas (dlatego usypianie o stałej porze jest dla nas ważne), wyciągamy popcorn, odpalany Netflixa i poprawiamy sobie humor komedią i rozmową.
W tym wszystkim pamiętajcie o sobie, wspierajcie się i szukajcie chociaż godzinki na czas tylko we dwoje. Kiedyś usłyszałam mądre słowa od jednego księdza, że dwoje ludzi powinno chodzić na randki, spędzać wspólnie czas bez dzieci, bo dzieci kiedyś wyfruną z gniazda, a wy zostaniecie sami we dwójkę i ta wieź, którą będziecie pielęgnować cały związek, będzie Wam wtedy bardzo potrzebna.
Mam zamiar w przyszłości dalej wypracowywać kolejne rytuały jak np. mycie ząbków o stałej porze. Widzę, ze plan dnia przynosi spore korzyści, a że w swoim życiu zawodowym zajmuję się właśnie planowaniem to mam to we krwi.